Jan Gancarczyk to bednarz pochodzący ze Słopnic. Przez całe swoje życie zajmował się wykonywaniem rozmaitych beczek: na kapustę, wino, ogórki. Bednarstwo było zajęciem rodzinnym, wiedzę o technikach produkcji pan Jan otrzymał od ojca.
Chociaż produkcja beczek zawsze była zajęciem dodatkowym, dawniej przynosiła pewne dochody. Wykonywano duże ilości, w okolicy pracowało jeszcze pięciu bednarzy. Pan Jan sprzedawał swoje wyroby na targu, a zapotrzebowanie było tak duże, że czasami po półgodzinie wszystko było wykupione.
Warsztat pana Jana znajduje się w suterenie budynku gospodarczego, obok domu. Główne narzędzia to cylinder, na którym się rżnie klepki, wyrobniarka i grubościówka, na której pracował jeszcze ojciec pana Jana. W procesie produkcji beczek przeważają prace ręczne.
Dawniej wykonywano beczki z drewna miękkiego, najczęściej świerkowego lub jodłowego, które było łatwo dostępne. Obecnie popularniejsze jest dębowe, które jednak trudniej jest zdobyć. Najpierw należy przygotować drewno. Miękkie schnie około roku, a dębowe nawet cztery lata. Potem drewno obrabia się kolejno na piłce, heblarce i specjalnym spuście. Na koniec mierzy się odpowiednią obrożę, którą należy przewiercić, zanitować i zbić przy pomocy raków. Dopiero wtedy beczka jest gotowa.
Pan Jan nigdy nie wymyślał specjalnych kształtów czy wzorów, twierdzi, że nie było takiej potrzeby, skoro podobały się i sprzedawały te, które wykonywał. Dawniej w ciągu jednego dnia potrafił wykonać dwie beczki z miękkiego drewna. Więcej czasu poświęcał bednarstwu zimą, gdy było mniej prac gospodarczych. Obecnie już się tym nie zajmuje, zgromadził znaczną ilość beczek, które czekają w piwnicy, aż ktoś je kupi. Dzisiaj rzemiosło to przestało być zajęciem dochodowym, dlatego też urwała się tradycja rodzinna. Synowie pana Jana zdobyli inne zawody.
Bednarz brał udział w pokazach, corocznie był także zapraszany na małopolską wystawę rolniczą do Nawojowej. Chętnie dzieli się posiadaną wiedzą. Swą pracę ma opanowaną do perfekcji.
oprac. Agnieszka Krupnik, 2009 r.