Twórcy » Józef Stożek

Józef Stożek
adres:  Kasinka Mała 519, os. Szczypki
kod:   Kasinka Mała
gmina:  Mszana Dolna
powiat:  limanowski
tel. kom.:  886 461 067
GPS:  49.7142, 20.0418 wyznacz trasę

Pan Józef Stożek to jeden z ostatnich wikliniarzy w okolicy Kasinki Małej. Wyplatania koszyków
uczył się od swojego taty, który po pracy (szczególnie w długie zimowe wieczory) zajmował się wikliniarstwem. Ojciec Pana Józefa pracował w melioracjach, miał więc wiedzę gdzie udać się po najlepszą wiklinę.

Wikliniarstwo zawsze było w rodzinie Pana Józefa zajęciem dodatkowym – ze względu na uruchomienie masowej produkcji koszyków „z situ”, konkurencja była za duża. Jednak znajdowały się osoby, które ceniły prawdziwe tradycyjne rzemiosło i zamawiały kosze zarówno u ojca Pana Józefa, jak i Józefa Stożka.

Niegdyś zamówień było o wiele więcej, ponieważ materiał do pracy był bardziej dostępny. Wierzba idealna do wyplatania koszyków rosła przy rzece. Niestety powodzie oraz obecny zakaz ścinania wikliny sprawił, że robienie koszyków jest już zajęciem okazjonalnym, odskocznią od pracy w gospodarstwie w wolnej chwili.

Pan Józef wykonuje głównie koszyki na plecy (różnych rozmiarów). Służą one do noszenia np. ziemniaków na wykopkach, drzewa czy trawy dla zwierząt. Nadają się również do przechowywania owoców. Kiedyś robił również małe koszyki dla dzieci, ale zrezygnował z tego, gdyż jest to bardzo czasochłonne i nie do końca doceniane.

Swoje koszyki wyplata w kotłowni, gdzie w cieple może skupić się na pracy i nikt nie zwraca uwagi na kurz powstający podczas wyplatania. „Trzeba zaostrzyć prątka, żeby odpowiednio wbić, musi mieć odpowiedni skos – to się sypie i kurzy”, wspomina Pan Józef. Poza tym wiklinę trzyma w piwnicy, aby nie uschła. Sucha wiklina jest bardzo ciężka do manipulacji.

Do pracy z wikliną potrzebny jest przede wszystkim dobry i ostry nóż, gwóźdź, sznurek i tzw. „kijonka” (mocny kijek do ubijania wikliny podczas wyplatania koszyka). Koszyki najlepiej wykonywać ze świeżo ściętej wikliny. Okres przypadający na ścinanie wikliny to koniec listopada, kiedy wszystkie liście opadną już z roślin, wegetacja ustanie i soki w roślinie również. Najlepsza i najbardziej giętka jest zielona wierzba (rosnąca czasem do 2 metrów wysokości). Przy robieniu koszyków ważne jest, by wiklina nie łamała się i była plastyczna. Taka wiklina jest grubsza na dole, a cieńsza u góry.  Dwumetrowe gałęzie idealne są do robienia dużych koszyków na plecy. Do mniejszego koszyka wystarczy ok 1,10 metrowa wiklina. Im jednak dłuższa gałąź, tym „robi się lepiej”. Nie jest to łatwa praca, wymaga ogromnej sprawności i siły w rękach.  Wikliniarz musi wiedzieć w jaki sposób zaplatać wiklinę, by koszyk wyszedł równo. Dziadek Pana Józefa czasami robił kosze z suchej wikliny, ale wcześniej musiał ją namaczać przez 2-3 dni, a praca w takiej wiklinie nie była zbyt łatwa i przyjemna.

Wykonanie dużego koszyka trwa średnio jeden cały dzień (z małymi przerwami na codzienne prace w gospodarstwie). Na końcu wyplatania robi się tzw. „koronkę” – spód jest podatny na „wydzieranie”, więc trzeba ją zabezpieczyć, splot musi być gęsty.

Józef Stożek obecnie koszyki tworzy bardziej dla swoich potrzeb, ale w miarę posiadania materiału jest również w stanie wykonać kosz na zamówienie. Kiedyś przeprowadzał warsztaty w szkole podstawowej w Kasince Małej, teraz można odwiedzić go w domu i zobaczyć jak wyglądają prawdziwe kosze na owoce, warzywa lub trawę, tworzone tradycyjną techniką – coraz mniej już niestety popularną.





organizator

projekt finansowany przez

partnerzy

Skansen na JędrzejkówcePrzewodnik AnimatorJędrzejkówka ZagrodaNadwiślański Park Etnograficzny w WygiełzowieCentrum Usług TurystycznychŻyWa PracowniaInstytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ

patronat medialny

Dziennik PolskiRadio KrakówTelewizja KrakówWeranda CountryPrzełomETNO FMCzas Dzieci Mali TuryściWrota MałopolskiKultura LudowaPolska NiezwykłaQlturkaPolska na wakacjachModny KrakówEtnosystem