Pani Bogumiła maluje na szkle od dwudziestu pięciu lat. Zaczynała jeszcze jako dziesięcioletnia dziewczynka, pomagała jej wówczas przyszła szwagierka. Również dzieci pani Bogumiły chciały tworzyć już od najmłodszych lat. Teraz w korytarzu ich domu wiszą prace całej rodziny – obrazy mamy i dzieci, płaskorzeźby taty.
W rodzinnym domu artystki nikt nie malował. Wychodząc za mąż, weszła do jednej z wielu paszyńskich rodzin artystycznych: jej mąż rzeźbi, jego siostra maluje. Teściowa pani Jasińskiej również jest artystką, ale ponieważ dziś już niedowidzi i nie jest w stanie wykonywać niektórych szczegółów, pani Bogumiła pomaga jej malować. Tak to właśnie jest w Paszynie – artyści pomagają sobie nawzajem, a ważniejsza od niezdrowej konkurencji jest atmosfera życzliwości i szacunku.
Pani Bogumiła nie ma w domu wydzielonej pracowni. Pracuje w kuchni, gdzie jednocześnie może pilnować obiadu i doglądać z okna bawiących się dzieci. Jej dzieła są doceniane, nie narzeka na brak klientów. Często kościół kieruje do niej zainteresowanych. Sprzedaż przyjezdnym i rozdawanie przyjaciołom jako prezenty – to najczęstsze sposoby rozpowszechniania się sztuki pani Bogumiły. Twierdzi, że nie opłaca się wysyłać obrazów na konkursy do muzeum, ani zbyt często jeździć do skansenów na imprezy, gdyż twórcy ludowi nie otrzymują odpowiedniego wsparcia.
W twórczości paszyńskiej malarki dominują świątki, kwiaty i anioły – tematy proste, pogodne, miłe dla oka. Niektórzy nazywają to malarstwo naiwnym, ale nie jest to określenie negatywne. Należy przecież doceniać ludzi niekształconych w żadnych szkołach, a jednak, dzięki obserwacji i naśladownictwu, tworzących dzieła dopracowane, eleganckie i piękne.
oprac. Martyna Biernacka, 2008 r.