W jego rodzinie było wielu zarówno kowali, jak i malarzy, nic więc dziwnego, że oba te zajęcia pociągają pana Władysława. Na pierwszym miejscu stawia malarstwo, jednak tyle samo czasu poświęca kowalstwu, które jest ponadto jego źródłem utrzymania. Obrazy tworzy głównie zimą, chociaż, gdy ma gotowy pomysł, potrafi go szybko przelać na płótno w dowolnej chwili. Przy pomocy farb olejnych utrwala wymyślone scenki i elementy krajobrazu.
Swój warsztat pan Władysław wybudował samodzielnie. Zgromadzenie potrzebnych narzędzi zajęło mu piętnaście lat. Ma cztery kowadła, w tym jedno ogromne, dziś już rzadko spotykane. Część narzędzi zdobył, a część wykonał sam, między innymi palenisko i tzw. podpuchę.
W dzisiejszych czasach kowale wykonują przede wszystkim sprzęty gospodarskie, jednak pan Władysław na tym nie poprzestaje. Przez długi czas pochłaniało go przerabianie starych materiałów. Gromadził je, poznawał ich historię i przeznaczenie, a następnie zostawiał na nich swój ślad, modyfikując lub całkowicie zmieniając. Ostatnio interesują go eksperymenty, niecodzienne połączenia materiałów, na przykład metalu z drewnem sosnowym. Wiele rzeczy wytwarza na zamówienie.
Kowalstwem zajmuje się popołudniami. W dziesięć dni potrafi wykonać dwadzieścia sztuk siekier lub ciupag. Oprócz tego bierze udział w pokazach i festiwalach, między innymi w Wojciechowie, Ropczycach, Legnicy i Zakopanem; chce udowodnić, że kowalstwo nie jest zamierającym zawodem.
oprac. Katarzyna Maniak