Kto z nas nie ma w domu glinianego przedmiotu? Małego gwizdka w kształcie ptaszka, doniczki, prostego naszyjnika, figurki coś przedstawiającej – od krowy do piłkarza? A kto z nas ma w domu gliniane naczynia? Niegdyś te proporcje były inaczej zachowane. Warto pamiętać, że nasi przodkowie używali wyłącznie takich. A czy dziś, skoro możemy mieć garnki aluminiowe, stalowe, miedziane, jest jeszcze coś ciekawego w garncarstwie tradycyjnym?
Nie będziemy zadawać takich pytań, kiedy poznamy Jana Wilusza. Garncarz-hobbysta, syn mistrza garncarskiego. Pan Jan był dzieckiem pełnym ciekawości świata, także szybko sam zasiadł za kółkiem, położył na nim kawałek gliny i kręcił, i toczył… Dzięki podpatrywaniu ojca i licznym próbom, pan Jandoszedł do takiej perfekcji, jaką możemy podziwiać, oglądając sposób, w jaki toczy garnki, dwojaki czy dzbanki. Oprócz tego jego artystyczna dusza znajduje ujście w „uklejaniu” rzeźb, przedstawiających głównie papieża lub świętą Kingę, patronkę Starego Sącza.
To, że pan Jan jest głównie artystą, a nie rzemieślnikiem wyraża się też w jego stosunku do garncarstwa. Za kółkiem pan Wilusz siada tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę i natchnienie. I nie sprzedaje swoich wyrobów. Pracuje po to, by się odprężyć, uspokoić i pobawić. Wszystko odbywa się w przydomowym warsztacie, który jest dawnym warsztatem jego ojca, warsztatem, w którym przez lata nie został zmieniony układ pomieszczeń, rozmieszczenie poszczególnych sprzętów, a jedynie kolor ścian. Warto zwiedzić to miejsce, jakby wyniesione z przeszłości.
Jan Wilusz jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych, został wpisany do międzynarodowego leksykonu „Who is Who”. Kołem garncarskim kręcił nawet we Francji, a mimo to wciąż pozostaje skromnym człowiekiem, który z chęcią jeździ do parków etnograficznych pokazywać swoje umiejętności wszystkim zainteresowanym. O każdej porze dnia, z uśmiechem zaprasza do pracowni turystów, skierowanych tu przez muzeum w Starym Sączu, gdzie znajdują się wyroby jego ojca.
Tłumacząc w różnych skansenach podstawy garncarstwa dzieciom i młodzieży, uczy ich zabawy, która jednocześnie rozwija ich zdolności manualne i zręczność.
Garncarstwo, kiedyś tak popularne, dziś jest tylko starym i nieopłacalnym zawodem. Zawodem, który zanika. Pamiętajmy jednak, że często ważniejsza od pieniędzy jest pasja. I nie pozwólmy jej zaniknąć.
Pan Jan Wilusz zmarł w 2014 roku.
oprac. Martyna Biernacka, 2008 r.