Do Adama Kościelniaka dotarłam dzięki Edwardowi Gackowi. Ci dwaj panowie, kuzyni i współpracownicy, prowadzą mały warsztat garncarski na ulicy Podhalańskiej. Jest to dwuizbowy budynek, znajdujący się tuż za domem pana Adama. Warsztat funkcjonuje od II wojny światowej. W rodzinach obydwu panów garncarstwo jest wielopokoleniową tradycją. Pan Edward pracuje w warsztacie garncarskim od około ośmiu lat, jednak rzemiosła tego przyuczył go w dzieciństwie jego ojciec. Pan Edward twierdzi, że jeśli ktoś chce zostać prawdziwym garncarzem, powinien interesować się tą pracą od małego. Sam wspomina swoje trudne początki, gdy na polecenie ojca robił najpierw dziesiątki podstawek i miseczek, w większości nieudanych, i jak stopniowo nauczył się je „wyciągać”, czyli robić z nich dzbanki i inne, wyższe naczynia.
Wskazuje, że tylko metodą prób i błędów, po wielu latach doskonalenia i dopracowywania, można osiągnąć naprawdę zadowalające efekty. Chociaż pracę wykonać można szybciej przy pomocy elektrycznego koła garncarskiego, Panowie, na potrzeby pokazów, korzystają głównie z nożnego koła garncarskiego („na energię jądrową" – śmieje się pan Gacek). Gdy dzieło jest gotowe, wypalają je i szkliwią, a gdy czas pozwoli – również zdobią i malują.
Panowie nigdy nie traktowali garncarstwa jako głównego źródła dochodu. W czasach funkcjonowania spółdzielni tworzyli dla Cepelii, która zajmowała się pośrednictwem w sprzedaży. Czasem pracowali także dla muzeów. Dziś nie praktykują już pracy pod konkretne zamówienia. Twierdzą, że to raczej pasja trzyma ich w warsztacie, gdyż samo rzemiosło jest pracochłonne i nie przynosi większych zysków. Dzieła sprzedają najczęściej zainteresowanym, którzy przychodzą do ich pracowni, a także podczas kiermaszów i targów. Przez pewien czas pan Adam przyuczał uczniów do zawodu, ale dziś już nie prowadzi tego typu zajęć. Obecnie panowie wykorzystują warsztat głównie w celach pokazowych dla grup zorganizowanych, głównie uczniów z okolicznych szkół. Twierdzą, że garncarstwem można się zajmować tylko z pasji – nauka rzemiosła zajmuje dużo czasu.
Problemem powszechnie dotykającym garncarzy jest przede wszystkim reumatyzm. Cierpi na niego ponoć większość osób przez dłuższy czas trudniących się tym rzemiosłem. Panowie uważają jednak, że satysfakcja, jaką odczuwają z dobrze wykonanej pracy, a także uznanie innych, wynagradza im wszelkie trudy z nią związane. Obydwaj zostali wielokrotnie uhonorowani nagrodami na konkursach rzemiosła; pana Edwarda odznaczono m.in. nagrodą za zdobnictwo.
Po telefonicznym uzgodnieniu terminu wizyty, chętnie przyjmą grupy, zwłaszcza dzieci, w celu udostępnienia im pracowni i zademonstrowania rzemiosła. Zaznaczają jednak, że mogą to być wyłącznie pokazy, a nie warsztaty służące nauce garncarstwa.
Twórcy zapraszają do swojej pracowni i na kolejne kiermasze lub targi, gdzie można bezpośrednio zakupić ich dzieła.
oprac. Marta Paszko, 2008 r.
Otwarta pracownia
Zabytkowa garncarnia rodziny Rączków
Aby promować garncarstwo, pan Edward i pan Adam (z prywatnych funduszy) podjęli się także niełatwego zadania odrestaurowania i przywrócenia do działania zabytkowej, dziewiętnastowiecznej garncarni, należącej niegdyś do rodziny Rączków. Znajduje się ona niedaleko domu pana Kościelniaka, na ulicy Garncarskiej.
Garncarnia jest niezwykle malowniczym, drewnianym budynkiem, dwuizbowym. Szczególną uwagę przyciąga przede wszystkim zabytkowy piec do wypalania, wewnątrz którego umieszczono wiele wyrobów garncarskich autorstwa pana Rączki, poprzedniego właściciela oraz stupięćdziesięcioletnie koło garncarskie. Na podwieszanych półkach znajdują się liczne naczynia gliniane – wiele z nich to pięknie zdobione dzieła obydwu panów.
Zabytkowa garncarnia jest udostępniana dla zwiedzających, głównie grup zorganizowanych, po telefonicznym uzgodnieniu wizyty. Oprócz możliwości zobaczenia garncarni, główną atrakcją są przede wszystkim pokazy rzemiosła, prowadzone przez pana Gacka.
Zabytkowa garncarnia rodziny Rączków
ul. Garncarska
Rabka
tel. 18 268 73 70; 510 862 366
lub kontakt przez MOK:
ul. Parkowa 5
tel. 18 267 66 26