Tajniki dziegciarstwa przekazał panu Romanowi jego ojciec, dla którego rzemiosło to było dodatkowym zajęciem. Proces pozyskiwania dziegciu jest skomplikowany: najpierw należy znaleźć odpowiednie drewno (musi być smolne, czyli nasączone żywicą; zwykle używa się sosnowych szczapek), które następnie układa się w stos i spala. Długość trwania procesu zależy od ilości materiału, np. taczka szczapek pali się około ośmiu godzin.
Najważniejsze – i najtrudniejsze zarazem – to znaleźć odpowiednie drewno: żywiczną szczapkę, odpowiednio skręconą „wirę” lub tzw. wywrot, który długo leżał w ostrężynie, taki bowiem materiał pozwala uzyskać odpowiednią ilość mazi. Pan Roman szuka drewna w miejscowych lasach sosnowych i twierdzi, że „trudniej go znaleźć niż grzyba”.
Dawniej pan Roman handlował swoimi wyrobami. W czasach, gdy maści i kremy nie były powszechnie dostępne, dziegieć używany był jako środek leczniczy na choroby skóry, m. in. świerzb, grzyby, czyraki, zajady. Ubrany w spodnie, wełnianą koszulę i wełniany kapelusz, pan Roman przemierzał wioski i zachwalał swój towar.
Obecnie regularnie jeździ na pokazy i festiwale rękodzieła, przede wszystkim do Nawojowej i Regietowa. Chce podtrzymywać tradycję i ocalić ją od zapomnienia. Ubolewa, że nie ma komu przekazać umiejętności, bo młodzi nie chcą zajmować się zamierającym rzemiosłem, poza tym są trudności z dostępem do materiałów.
Pan Roman chętnie dzieli się swoim doświadczeniem, opowiada o procesie pozyskiwania dziegciu i przekazuje zasady profesji, kiedyś bardzo popularnej wśród mieszkańców Bielanki.
oprac. Katarzyna Maniak, 2009 r.
Prasa o Panu Penkle:
Ostatni dziegciarz Bielanki, Gazeta Krakowska, 19.08.2009