Pan Czesław Sikora już od dziecka zajmuje się wyplataniem koszy z łuby drzewnej. Tradycję tę wyniósł z domu rodzinnego – jego rodzice produkowali do „Nadwiślanki” i innych firm prywatnych. Ojciec, urodzony w Bukowinie Tatrzańskiej, produkował kiedyś gonty. Również mieszkańcy Budzowa zajmowali się niegdyś ich wytwarzaniem – sprzedawano je później do Lanckorony. Gdy zapotrzebowanie na gonty stało się minimalne, zaczęto tworzyć kosze. W ten sposób kosze z łuby drzewnej stały się tradycyjnym produktem rzemieślniczym Budzowa i okolic. Wyplatano je bez użycia gwoździ, początkowo wyłącznie z wierzby i sprzedawano głównie na jarmarkach. Pleciono także na potrzeby święceń wielkanocnych – pan Sikora przypuszcza, że taki jest ich rodowód w ogóle. Nazywano je potem koszami zakupowymi, ale raczej stosowano na potrzeby domowe. Gdy 20-30 lat temu koszami zainteresowały się firmy ze Szwecji, spopularyzowano kosze w innej postaci – robione z drzewa sosnowego, świerkowego (ogólnie drzew iglastych). Zajęła się tym spółdzielnia „Nadwiślanka”.
Pan Sikora jest właścicielem warsztatu stolarskiego, umiejscowionego obok jego domu w dwóch budynkach (pawilonach). Oprócz właściciela zatrudnionych jest tam kilka osób. Swój warsztat traktuje raczej jako dodatkowe źródło zarobku – z zawodu jest organistą w miejscowym kościele. Zaznacza, że współcześnie nie zajmują się już tak często wyplataniem koszy, a raczej innymi produktami drewnianymi: kasetkami, opakowaniami itd.
Twierdzi, że obecnie bardzo trudno byłoby mu utrzymać się wyłącznie z wyrobu koszy. Mimo to, bardzo ceni sobie tę pracę. Jak mówi, „gdybym nie lubił, już dawno bym tego nie wytrzymał”. Jest świadom tego, że prawdopodobnie jest jedną z ostatnich osób, które tworzą kosze z łuby. Stwierdza z żalem, że umiejętność ich tworzenia nie jest czymś, co przekaże młodemu pokoleniu; ze względu na nieopłacalność tego rzemiosła, nie ma chętnych, aby się go uczyć.
Materiały na produkcję koszy pozyskuje lokalnie. Jeśli chodzi o formę ich ozdabiania, to pan Czesław barwi je (w całości lub tylko niektóre paski łuby), w zgodzie z życzeniem klienta. Stosuje także sitodruk, co, jak zauważa, nie jest częścią tradycji tego rzemiosła, lecz stanowi współczesną innowację.
Narzeka na niewielkie zainteresowanie kupnem koszy, jednak zaznacza, że ten rok był względnie dobry – sprzedawano je na eksport, do Holandii, Niemiec. Wcześniej głównym rynkiem zbytu była Skandynawia, jednak, z uwagi na koszty transportu, konkurencję na tamtym terenie wygrały produkty chińskie, jako tańsze, chociaż „to nie to samo”, jak podkreśla. Sprzedaż za granicą powoduje, że jego firma jest silnie uzależniona od kursu euro. Koszyki kupowane są głównie w celach przemysłowych – sprzedaje się w nich często owoce, np. truskawki. Cena waha się od 50 gr. do 10-12 zł; zależna jest od rozmiarów i sposobu zdobienia. Pełna oferta firmy pana Sikory (niestety bez cen), obejmująca także kosze z łuby, jest dostępna na stronie internetowej: http://www.seco.org.pl/index.htm.
oprac. Marta Paszko, 2008 r.
Otwarta pracownia
Pan Czesław aktywnie bierze udział w targach i przeglądach rzemiosła i sztuki ludowej. Są to m.in. imprezy organizowane w okolicach Gorlic, Nowego Sącza, a także Zawoi, Suchej Beskidzkiej. W 2008 roku miał również wystawę w M1 w Krakowie. Śmieje się, mówiąc: „jeździmy, gdzie ktoś zaprasza”. Niegdyś należał do Stowarzyszenia Przedsiębiorców w Suchej Beskidzkiej, które „umarło śmiercią naturalną”, jak mówi. Związany jest również z działalnością Ekomuzeum Babia Góra.