Państwo Klimasara, zgodnie z tradycją obecną od zawsze w Stryszawie, zajmują się rzeźbieniem i malowaniem ptaszków z drewna. Pani Ludwika mówi, że sama tworzy ptaszki od pięćdziesięciu lat, czyli tyle, ile jest żoną pana Władysława. Ten z kolei strugał figurki już od dziecka, podobnie jak jego ojciec i dziadek. Sztuki tej nauczyli wszystkie swoje dzieci – to ich rodzinna tradycja. Mała wnuczka państwa Klimasara, Paulinka, dumnie przyznała, że ona sama też uczy się, jak robić ptaszki, takie jak dziadkowie.
Pani Ludwika i pan Władysław strugają figurki ptaków, wzorując się albo na tym, co zaobserwowali, albo też zobaczyli w książkach. Są to więc dzięcioły, jemiołuszki, sikorki, bociany, koguty, ale także klasyczne ptaszki, tzw. rajskie, czyli nie odzwierciedlające żadnego konkretnego gatunku – najbardziej tradycyjne. Tworzą figurki różnych rozmiarów, mierzących od czterech centymetrów wysokości do ponad półmetrowych. Są to nie tylko pojedyncze ptaszki, ale również parki, z gniazdkiem z jajkiem pomiędzy nimi.
Rzeźbią w miękkim, sosnowym lub lipowym, drewnie. Wykonanie figurki, mimo że oczywiście wymaga dużej precyzji i talentu, jest technicznie względnie łatwe. Jak opowiada pan Władysław, korpus należy najpierw odpowiednio wystrugać kozikiem, nadać drewnu kształt; sporadycznie wygładzając go papierem ściernym. W drewno wciska się wygięty kawałek drutu, który służy za nóżki – od tej czynności ponoć najbardziej bolą ręce. Gotowego ptaszka trzeba jeszcze pomalować, dbając o odpowiednie kolory i wzory, zwłaszcza gdy chodzi o te przypominające rzeczywiste gatunki. Zwracają uwagę, że ich ptaszki są jedyne w swoim rodzaju, bowiem każdy twórca ma inną rękę, trochę inną technikę i nawet nieodmalowane różnią się między sobą. Nie mają warsztatu i pracowni, bo „nie trzeba” – ich dzieła powstają w kuchni czy na polu.
Twierdzą, że ptaszki nigdy nie były ich jedynym źródłem dochodu, a wyłącznie sposobem na dodatkowy zarobek. Swoje ptaszki sprzedają zwykle przez pośrednika w Sukiennicach w Krakowie oraz w galerii na Szewskiej. Czasami ludzie kupują ich prace także bezpośrednio w Stryszawie, gdy zdarza się im trafić do domu państwa Klimasara. Ceny ich prac wahają się w zależności od rozmiarów i tym samym pracy włożonej w ich rzeźbienie. Najmniejsze ptaszki kosztują 1,5–2 zł; „parki” – kilkanaście złotych; rzeźby sięgające pół metra osiągają cenę do 80 zł.
Ptaszki tworzyli kiedyś nie tylko na sprzedaż – były to zabawki dla ich dzieci, prezenty dla innych, ozdoby na choinkę. Strugali i malowali je głównie zimą, gdy nie było zajęcia w polu – było to zawsze dla nich miłe zajęcie, zabijające nudę. Lubią robić wszystkie rodzaje ptaszków, ale pani Ludwika preferuje małe figurki, bo nie bolą od nich tak ręce.
Państwo Klimasara należą do Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Narzekają jednak, że przynależność tam nie jest już taka, jak kiedyś – współcześnie nie wspomaga się twórców finansowo podczas wyjazdów na festiwale i targi, co uczyniło owe wyjazdy nieopłacalnymi, także dla pani Ludwiki i pana Władysława. Dawniej jednak obydwoje wiele podróżowali, prezentując i sprzedając ptaszki także poza granicami Polski, głównie w Austrii (Wiedniu).
Niegdyś jeździli na targi sztuki ludowej, do Kazimierza Dolnego czy Krakowa. Obecnie interesują ich tylko imprezy odbywające się w niewielkim oddaleniu od Stryszawy, wtedy koszty uczestnictwa nie są tak wysokie. Zdarza im się również prowadzić pokazy czy warsztaty rzemiosła dla dzieci w okolicznych szkołach, także dla dzieci niepełnosprawnych, jak również dla dorosłych (głównie nauczycieli).
oprac. Marta Paszko, 2009 r.