Według pana Marka w kowalstwie artystycznym najważniejsze są chęci i wyobraźnia. Musi to być dobra recepta, skoro swoją firmę prowadzi już od 15 lat. Umiejętności i zakład pracy przejął po ojcu, potem przez kolejne lata sam zdobywał cenne doświadczenie. Swoje kwalifikacje potwierdził na egzaminie w Krakowie, gdzie, realizując zadania mistrzów kowalstwa, sam zdobył ten właśnie tytuł.
Kowalstwo jest dla pana Marka źródłem utrzymania. W zakładzie znajdującym się obok domu realizuje zamówienia klientów, głównie rzeczy proste, standardowe – balustrady czy ogrodzenia. Choć zdarzają się elementy wykonywane ręcznie, jak choćby smoki do balustrad, w większości jest to praca warsztatowa, czyli kucie w zamkniętych lub półotwartych formach.
Materiał pan Marek sprowadza w większej ilości z huty, następnie zwozi do warsztatu. Potem materiał układany jest w magazynie, cięty na kawałki i, już w kuźni, kuty lub zbijany, w zależności od potrzeb. Etap ten nazywany jest „przygotówką”. Kolejnym jest tzw. „górny warsztat”, czyli produkcja, podczas której wszystkie elementy są składane. Etapem końcowym jest „wykończeniówka”, a więc szlifowanie, cynkowanie i malowanie, które jednak firma pana Marka zleca innym zakładom.
Ręcznie wykonuje się małe części – smoki, różyczki, dzbanki, skrzynki na listy. Do takiej roboty potrzebne są szczypce kowalskie, którymi operuje się nad ogniem. Materiał jest następnie formowany w imadle kowalskim i, jeżeli jest taka konieczność, spawany. Aby wykonać różyczkę, najpierw należy z odpowiedniej blachy wyciąć płatki, następnie uformować je na ogniu i na koniec zgrzać oraz uzupełnić łodygą i liśćmi. Taki proces zajmuje około półtorej godziny. Bardziej czasochłonny w wykonaniu jest smok, mierzący zwykle mniej więcej pół metra – pochłania nawet do 6 godzin.
Pan Marek realizuje swoje prywatne wizje w bardziej śmiałych projektach. Dom, zarówno na zewnątrz, jak i w środku, jest odzwierciedleniem talentu kowala. Ogród zdobią lampy i krzaki róż, własnoręcznie wykonane przez pana Marka, a w ogrodzeniu próżno by szukać dwóch jednakowych słupków. W mieszkaniu podziwiać można karnisze, balustrady i meble z niezwykłymi okuciami, a także fantazyjne detale – lustra, lampy i dzbanki. Na pierwszy plan wysuwa się jednak biurko z krzesłami, wykonane według własnego projektu, potężne, zaskakujące wzorami i ozdobnikami. W planach jest także wykonanie altanki, na którą zostanie zużyte 6 ton materiału. Pan Marek rozpoczął już pierwsze prace. W pewnością będzie to najbardziej imponujące dzieło kowala.
Pomysły zdarza mu się odnajdywać u korzeni kowalstwa, sięga nie tylko do XIX w., ale również do kolebki rzemiosła – Włoch. Swoje koncepcje rzadko zapisuje, woli, gdy powstają w trakcie pracy, wtedy można dostrzec, że brakuje jakiegoś elementu lub pasuje zupełnie inny.
Synowie pana Marka są jeszcze zbyt mali by interesować się tajnikami zawodu. Kowal na pewno podzieli się z nimi umiejętnościami, ale też ostrzeże, że to ciężki zawód, często związany z trudnymi warunkami pracy.