Pan Józef wikliniarstwem zajmuje się od przeszło pół wieku. Pracował w zakładach azotowych w Tarnowie i przetwórni w Kąśnie, a rzemiosło zawsze traktował jako zajęcie dodatkowe. Współpracował m. in. z koszykarnią w Ciężkowicach, gdzie produkowano kosze i meble. Od kilku lat, odkąd przeszedł na emeryturę, może więcej czasu poświęcić swojemu hobby.
Pan Józef wykonuje flakony i koszyki na kwiaty, drewno do kominka czy produkty spożywcze, a także kosze używane w gospodarstwie, np. do przechowywania słomy. Wykorzystuje głównie wiklinę niekorowaną. Nie potrzebuje zbyt wielu narzędzi, używa nożyka, sekatora i, przede wszystkim, z własnych rąk. Pan Józef nie posiada własnego warsztatu, kosze wyplata w kuchni lub u syna w garażu.
Raz w roku kupuje wiklinę na plantacji w Górskiej Woli koło Tarnowa, zazwyczaj w ilości około 2 ton. Zakupiony materiał musi być potem przetrzymywany w odpowiednich warunkach, a w okresie letnim – suszony. Rzemieślnik musi znać się na gatunkach wikliny. Do białych koszyków używana jest tzw. czerwona amerykanka, a do innych wyrobów bardziej miękka „konopka”. Do pracy można się zabrać dopiero po oddzieleniu grubszych gałązek od cieńszych. Pan Józef raczej nie ozdabia swoich wyrobów, czasem tylko wzbogaca koszyki białymi fragmentami wikliny.
Dawniej zdarzało mu się prowadzić warsztaty, dziś już jednak nie ma na to siły. Chętnie odwiedza za to rozmaite targi czy festiwale. Aby zaprosić pana Józefa na tego typu imprezę, należy się z nim skontaktować miesiąc wcześniej, żeby miał czas na wykonanie koszyków. Istnieje również możliwość odwiedzenia twórcy w jego domu, przyjrzenia się procesowi powstawania koszy i zakupienia produktów na miejscu.
oprac. Katarzyna Pracuch