Natura, natura i jeszcze raz natura… właśnie ona jest motywem przewodnim całej twórczości Oli Gosztyły, czyli Mokoszy. Mokosza - Przetwórnia Runa, to magicznie brzmiąca nazwa, która wzięła się od starosłowiańskiej bogini Mokoszy - opiekunki prządek i strzyżenia owiec. Wszystko tutaj krąży wokół przędzenia, wełny, naturalnych składników i wielu godzin włożonych w cierpliwą pracę nad pięknymi, wielokolorowymi motkami wełny. Serce wkłada się już w sam etap pozyskiwania barwników, melodia kołowrotka towarzyszy procesowi tworzenia, a ciepło tkanin i wyrobów z wełny jest najbardziej naturalne jakie sobie można tylko wyobrazić.
Ola przędzeniem wełny i przeistoczeniem pasji w firmę zajęła się w 2015 roku. Jej pracownia znajduje się w Krynicy - Zdroju, w klimatycznym domu z ogrodem wychodzącym na widok centrum miasta. Zaczynając studia na krakowskim ASP na Wydziale Form Przemysłowych, nie miała jeszcze do czynienia z przędzeniem, a jak się okazało - formy przemysłowe to jednak “nie było to”. Właśnie dllatego zdecydowała się kontynuować edukację w Łodzi, skupiając się całkowicie na tkaninach. Wielorakie projekty na studiach nie dały jej jednak całkowitej satysfakcji. Chciała skierować się bardziej w stronę rzemiosła i tradycji, bo jak sama podkreśla - zamiłowanie do tradycji wyniosła z domu rodzinnego i to w niej wciąż tkwi. Poszanowanie przedmiotów i robienie czegoś własnymi rękami, zostało jej wpojone od dzieciństwa. Właśnie dlatego zaczęła poszukiwać inspiracji sama, już poza studiami - nie mając mentora, ani osoby, która przekaże jej odpowiednią wiedzę na temat przędzenia (bardzo ciężko było taką osobę znaleźć), szukała filmów instruktażowych o przędzeniu w internecie (głównie na stronach zagranicznych). Zainspirowana tymi materiałami zaczęła poszukiwania kołowrotka, co jak wspomina - również nie było łatwe. Polskie kołowrotki robią cienką nitkę, a Ola chciała pracować na grubej - właśnie dlatego w poszukiwaniu wymarzonego kołowrotka wybrała się do Pragi. Pierwszy jej kołowrotek zrobiony był przez nowozelandzką firmę Ashford. Okazał się jednak dość trudny w obsłudze - drugi znaleziony w Polsce obsługiwało się już o wiele łatwiej.
W Polsce ciężko jest pozyskać wełnę stricte do przędzenia, Mokosza wciąż poszukuje sprawdzonego polskiego dostawcy na stałe. To, co udaje jej się kupić przez internet to wełna z polskiego merynosa (którą farbuje za pomocą roślin na różne kolory). Z Wielkiej Brytanii zamawia czesankę z owiec fińskich, a czarną i szarą wełnę pozyskuje się z owiec rasy szetland.
Proces tworzenia pięknych motków od Mokoszy rozpoczyna się od przędzenia wełny - są to godziny pracy wymagająca ogromnej cierpliwości i znajomości pracy z kołowrotkiem. Potem można przystąpić już do farbowania - uprzędziona wełna nie rozchodzi się. Najpierw należy zebrać zioła, które są potrzebne do farbowania wełny, czyli do przygotowania tzw. kąpieli barwielskiej. Zioła zbierane są przez Olę i jej ojca, który jest leśnikiem - roślin poszukują w okolicznych lasach i łąkach. Do przygotowania takiej zielnej kąpieli potrzebne jest ok 2 kg danej rośliny. Po przygotowaniu kąpieli uprzędzioną wełnę moczy się w dużym garnku - warto nadmienić, że każda roślina daje inny barwnik, dlatego wiedza na temat konkretnych barw, które uzyskuje się z ziół jest u Oli bardzo duża. Liście namacza się już wcześniej. W całym tym procesie bardzo istotna jest wodna o neutralnym PH (głównie deszczówka) - Mokosza korzysta czasem z krynickich wód mineralnych, które również są świetne do takich kąpieli, a uzyskane wybarwienia są nieco inne. Nie zawsze uzyskuje się dokładnie ten sam wynik - rośliny są nieprzewidywalne, a wszystko to robi się metodą prób i błędów. Właśnie dlatego praca Oli jest tak ciekawa i unikalna.
Ola Gosztyła podkreśla to, jak praca z wełną i przędzenie jest dla niej odprężające. Hasłem przewodnim jej twórczości jest bliskość natury, tradycyjne rękodzieło i rośliny. Ciężko było znaleźć kogoś, kto nauczy ją rzemiosła, dlatego wszystkiego nauczyła się sama, ale również chętnie przekazuje swoją wiedzę innym. Wciąż udoskonala swoje produkty, wśród których wymienić można:
- przędzę z naturalnej wełny owczej (jest to wełna grubsza niż tradycyjna) - sprzedaje ją w postaci różnokolorowych motków, z których można sobie zrobić coś samemu;
- tkaniny tkane na krosnach z przędzy (kolorowe);
- ekologiczne poduszki z elementem tkanym, wypełnione łuską płaskurki;
- czapki (sprzedaje je głównie na targach, można również złożyć specjalne zamówienie)
- zestawy “Zrób to sam” - świetny dla kogoś kto lubi zrobić coś własnymi rękami. Można zrobić sobie czapkę (2 rodzaje), szalik lub komin - są to 2 motki z wełny merynosa, do takiego zestawu dołączony jest filmik instruktażowy jak coś samemu sobie wykonać.