Pan Stefan mieszka w Nowicy, w której łyżkarstwo jest bardzo popularnym rzemiosłem. Uczył się od ojca, który korzystał jeszcze z metody ręcznej (do lat 70. we wsi nie było prądu). W tamtych czasach, aby wykonać łyżkę, najpierw trzeba było siekierką, według formy, ociosać drewniany klocek, by naszczypać tzw. gontów. Następnie należało wyżłobić środek łyżki specjalnym ostrym narzędziem i oszlifować. Wymagało to dużych nakładów pracy, dlatego oddawano się temu zajęciu głównie zimą, gdy było mniej pracy w gospodarstwie. Dziś pan Stefan posługuje się metodą mechaniczną.
Zajmuje się rzemiosłem od osiemnastego roku życia. Nabrał takiej wprawy, że wykonanie jednej łyżki zajmuje mu około pięciu minut. Najpierw odrysowuje formę, potem obrzyna drewno na piłce, a następnie obrabia na tarce i wykańcza papierem ściernym. Środek łyżki wyżyna na frezarce. Po oszlifowaniu łyżka jest gotowa, można ją jeszcze poddać woskowaniu w beczce, ale pan Stefan tego nie stosuje. Korzysta z drewna bukowego lub jaworowego, które sam zbiera lub kupuje od sąsiadów i w nadleśnictwie.
Łyżkarstwo jest dla pana Stefana zajęciem dodatkowym i nie przynosi większych dochodów – koszt jednej łyżki to około 50 groszy. Nie jeździ na pokazy czy festiwale, ponieważ pracuje metodą mechaniczną i przewóz maszyn byłby kłopotliwy. Chętnie jednak odpowie na wszelkie pytania zwiedzających.
oprac. Katarzyna Maniak, 2009 r.
Otwarta pracownia
Warsztat pana Stefana znajduje się koło domu. W okresie letnim lśni czystością, bo część maszyn została schowana do innego pomieszczenia. Piłka do obrzynania, tarka, taśma do czyszczenia, fryz – czekają do zimy, gdy będą częściej wykorzystywane.